Wartość Bitcoina – jednej z pierwszych i cały czas najsilniejszej kryptowaluty – spadła do poziomu najniższego od 2021 roku, a część ekspertów uważa, że to dopiero początek bessy na tym rynku. Przewrotnie może być to dobra informacja dla użytkowników elektroniki, gdyż popyt na kryptowaluty od lat windował ceny sprzętu elektronicznego.
Chwilowa przecena czy paniczna wyprzedaż?
Miniony tydzień nie był dobrym czasem dla posiadaczy kryptowalut. Rynek wirtualnych pieniędzy doznał jednej z najbardziej dramatycznych wyprzedaży w swojej historii, w efekcie ceny najpopularniejszych kryptowalut spadły aż o 35% w zaledwie kilka dni. Zdaniem części ekspertów dzieje się tak dlatego, gdyż wśród inwestorów rosną obawy co do możliwej recesji w światowej gospodarce, a ta mogłaby oznaczać masowy powrót do bardziej stabilnych i przewidywalnych sposobów oszczędzania i inwestowania w tradycyjne walory finansowe.
Spadki wartości notują w zasadzie wszystkie kryptowaluty, w miniony weekend całkowita globalna kapitalizacja rynkowa cyfrowych pieniędzy spadła poniżej 850 miliardów dolarów, co jest wartością najniższą od wielu miesięcy. Dobrym przykładem skali załamania jest Ethereum, które obecnie jest notowane na poziomie połowy wartości sprzed miesiąca. Waluta ta zeszła już poniżej bariery cenowej 1000 USD za 1 Ethereum, powyżej której znajdowała się od blisko 1,5 roku. Gdy weźmiemy szerszy horyzont czasowy, wartość Ethereum spadła jeszcze bardziej – od listopada 2021 obniżyła się o około 80%.
Z kolei cena Bitcoina spadła o prawie 12% w ciągu zaledwie 24 godzin. Ostatni raz cena tej kryptowaluty była tak niska w grudniu 2020 r.
Koniec mody na kryptowaluty?
Zagrożenie światową recesją, które staje się coraz bardziej realne powoduje, że inwestorzy zaczynają szukać bezpieczniejszych i przynajmniej w teorii mniej ryzykownych lokat kapitału. Bezpośrednim powodem krachu na rynku cyfrowych walut jest co prawda wzrost stóp procentowych w USA, ale też ogólnoświatowy, szybki wzrost cen energii – a trzeba pamiętać, że „wydobycie” walut opartych na blockchain wymaga zaangażowania energochłonnego sprzętu elektronicznego o bardzo dużej mocy. Rosnące koszty prądu powodują, że znacząco spada opłacalność wydobywania – zużycie energii, koszt zakupu podzespołów przestaje w pewnym momencie pokrywać zyski z pozyskiwania kryptowalut. W wielu przypadkach ten moment już nastąpił.
Przy okazji kryzysu na rynku kryptowalut bardzo zmniejszyły się majątki ich posiadaczy. Na przykłąd założyciel giełdy kryptowalutowej Coinbase Global Brian Armstrong jeszcze pod koniec ubiegłego roku dysponował fortuną obliczaną na 13,7 mld dolarów. Tymczasem w maju 2022 zostało mu już „zaledwie” 2,2 mld dolarów.
Dobra wiadomość dla nabywców elektroniki
Załamanie na rynku kryptowalut wśród wielu komentatorów zamiast współczucia dla ich posiadaczy budzi umiarkowany optymizm. Dlaczego? Pojawienie się cyfrowych walut w ciągu ostatnich kilku lat bardzo zakłóciło rynek sprzętu elektronicznego. Jak wspomniałem, wydobywanie części z nich wymaga zaangażowania wydajnego sprzętu komputerowego, co doprowadziło do powstania wyspecjalizowanych farm kryptowalut, skupujących z rynku niemal całą produkcję firm technologicznych – skupowano przede wszystkim karty graficzne (które najskuteczniej wykonują obliczenia potrzebne do pozyskania np. Bitcoinów. To spowodowało ich braki w sklepach i kilkukrotny wzrost cen w zaledwie kilka miesięcy.
Obecnie jest poważna szansa na to, że gdy cybergórnictwo przestanie się opłacać, ceny elektroniki zaczną wreszcie spadać, a sytuacja na rynku komputerów wreszcie wróci do normy. Są już zresztą tego pierwsze oznaki – karty graficzne już zaczęły wyraźnie tanieć, a spadki cen jeszcze się pogłębią, gdy na rynek zaczną trafiać setki tysięcy egzemplarzy pokoparkowych.
Źródło: Bloomberg, oprac. własne
KOMENTARZE (1) SKOMENTUJ ZOBACZ WSZYSTKIE