Chiny dotychczas nie uczestniczyły w światowych planach ograniczenia emisji zanieczyszczeń, a jeśli już to bardzo niechętnie i w ograniczony sposób. Nic dziwnego – są głównym emitentem zanieczyszczeń, wielokrotnie większym niż cała UE i jednocześnie największym konsumentem energii na świecie. Teraz Państwo Środka, także ze względu na szybki wzrost cen paliw kopalnych postanowiło nieco przyhamować zużycie surowców energetycznych i emisję spalin, ale zrobi to w dość niecodzienny sposób – przez wstrzymanie produkcji w wybranych fabrykach oraz planowe blackouty (wstrzymanie dostaw energii).
Apple, Intel i Nvidia będą musiały wstrzymać produkcję?
Chiny są od lat fabryką świata. Większość dużych koncernów amerykańskich i europejskich, chcąc oszczędzać na kosztach pracy lub, co ostatnio modne, fikcyjnie ograniczając emisję zanieczyszczeń, w części lub w całości przeniosło tam swoje fabryki, ewentualnie korzysta z usług chińskich podwykonawców. Tak robi np. Apple, które samo nie produkuje niemal niczego, a wszystko zleca kilku dużym producentom z Azji. Do potencjalnie poszkodowanych firm należą też chociażby Nvidia, Qualcomm (producent procesorów do większości smartfonów z Androidem), Tesla i Intel. Ich fabryki też są na energetycznym celowniku Pekinu.
Docelowo Chińczycy zapowiadają wdrożenie energooszczędnych technologii, jednak póki to nie nastąpi, będą niektórym firmom (i swoim własnym obywatelom także) po prostu wyciągać wtyczkę z gniazdka.
Przerwy w dostawie prądu spowodują wzrost cen
Nietrudno przewidzieć, że takie nagle ogłoszone, choć „planowe” wyłączenia dostaw energii z pewnością przyczynią się do pogłębienia popandemicznego chaosu na światowych rynkach. W ostatnich miesiącach rosną nie tylko koszty produkcji, ale także i koszty dostaw – firmy prowadzące transport morski, który dotychczas jest podstawą światowego handlu, żądają za przewóz towarów znacznie większych pieniędzy niż jeszcze dwa lata temu. To nie może pozostać bez wpływu na ceny, a koncerny raczej nie zrezygnują ze swoich marż.
W efekcie tych wszystkich zawirowań, niemal pewne jest, ze nie tylko opóźnią się dostawy nowego sprzętu i podzespołów do reszty świata – co już ma miejsce i powoduje przestoje na przykład w produkcji aut, ale czeka nas nieuchronny wzrost cen. Zachodnie koncerny będą bowiem musiały albo zacząć ponosić realne koszty przechodzenia Chin na ekologiczne technologie (które zresztą pewnie wcale by tego nie robiły, gdyby nie drastyczny wzrost cen paliw kopalnych), albo po prostu zacząć na powrót produkować u siebie.
Źródło: BBC, opracowanie własne
KOMENTARZE (0) SKOMENTUJ ZOBACZ WSZYSTKIE