Jeśli w wyszukiwarkę internetową wpiszesz frazę "technologia 5G" w wynikach otrzymasz dziesiątki, a może nawet setki stron wyraźnie przestrzegających przed konsekwencjami masowego wdrażania technologii, która niebawem ma stać się standardem mobilnego przesyłu informacji na całym świecie, także w Polsce.
Z jednej strony ma ona przynieść skokowy wzrost szybkości transferów internetowych przy użyciu urządzeń wykorzystujących modemy 5G (dziś takiego sprzętu - poza infrastrukturą testową właściwie jeszcze w powszechnym użyciu nie ma), z drugiej rozpowszechnia się coraz szybciej pogląd, że stanie się to kosztem zdrowia użytkowników - gdyż nowe sieci miałyby rzekomo emitować jakieś wyjątkowo szkodliwe promieniowanie.
Co to jest 5G
W telegraficznym skrócie to nowa, dopiero rozbudowywana sieć telekomunikacyjna 5 generacji, która docelowo umożliwi transfer danych z prędkością i przy przepustowości zdecydowanie większej, niż obecna dziś w wiekszości telefonów sieć 4G. Skok szybkościowy ma być tak duży, że często o technologii 5G mówi się jako o odpowiedniku światłowodu. Będzie zatem ultraszybko, nawet do 20 Gb/s.
Sami twórcy rozpływają się w zachwytach nad własnym wynalazkiem. Ich zdaniem tak szybki internet, to przełom w wielu dziedzinach - pozwoli, stworzyć zupełnie nowe pola aktywności - będzie to przede wszystkim propagowany i postulowany od dawna "Internet rzeczy", oraz wykorzystanie sieci np. w medycynie (operacje na odległość). Choć w Polsce ta technologia dopiero startuje, to jednak parlament przyjął już odpowiednie prawa sankcjonujące jej budowę także i u nas, intensywnie przygotowują się do tego operatorzy telekomunikacyjni. Tymczasem światowe koncerny oceniają, że samo wprowadzenie nowej sieci i wynikające z niej przyspieszenie komunikacji w wielu sektorach, otworzy możliwość zaoferowanie klientom nowych, lepszych usług i wygeneruje dodatkowy dochód w wysokości przeszło 3 bilionów dolarów między 2020 a 2035, co jest dla każdego biznesu niewątpliwie grą wartą świeczki.
Skąd podejrzenia o zagrożenie dla zdrowia?
Zaletą sieci 5G jest jej odrzutowa wręcz szybkość, jednak ma też ona swoje wady. Podstawową jest to, że nadajniki tej technologii są skomplikowane technicznie i mają bardzo ograniczony - względem sieci tradycyjnych, i jeśli chcemy uzyskać pełną moc i szybkość - zasięg działania. Powoduje to konieczność umieszczania ich w bardzo niewielkiej odległości od siebie (docelowo nawet co ok. 75 metrów, choć faktem jest, że w początkowej fazie, np. polska sieć ma działać w oparciu o niższe częstotliwości i dzięki o dotychczasowej infrastrukturze). Zdaniem przeciwników tego rozwiązania, by docelowa sieć 5G stała się naprawdę efektywna trzeba będzie zainstalować setki tysięcy nadajników w bezpośrednim otoczeniu ludzi, a to oznacza wysoką penetrację naszego sąsiedztwa silnym promieniowaniem o nie do końca zbadanych właściwościach. Już teraz istnieją pewne badania pokazujące szkodliwy wpływ działania telefonów komórkowych na ludzi, a - zdaniem krytyków nowej sieci - w przypadku 5G ta szkodliwość będzie wielokrotnie wyższa.
W ogniu krytyki przeciwników nowego rozwiązania jest też to, co przez jego twórców nazywane jest przełomem, a mianowicie Internet rzeczy. Pod tą beznamiętnie brzmiącą nazwą, kryje się po prostu plan wyposażania w odbiorniki i nadajniki 5G właściwie wszystkich nowo produkowanych urządzeń elektronicznych, od lodówek, pralek czy telewizorów, po rozwijane właśnie samochody autonomiczne czy nawet miejskie urządzenia sterowania ruchem. Wszystkie te przyrządy mają - oczywiście dla naszego dobra - działać pod ciągłą kontrolą i wpływem w sieci, np. lodówki będą monitorować stan i świeżość naszych zapasów, kuchenki sprawdzą i wyświetlą przepisy. Tyle tylko, że to jeszcze bardziej zintensyfikuje natężenie pola magnetycznego wokół nas, a to budzi jeśli nawet nieuzasadnione, to zrozumiałe obawy.
Zagrożone cyberbezpieczeństwo
Pojawiają się też ostrzeżenia zupełnie innej natury - budowa nowych sieci to także pole do popisu dla wszelkich nadużyć związanych z kradzieżą własności intelektualnej i nienadzorowanego dostępu do wrażliwych danych. Obawy o to wzmocniły się bardzo po kilku skandalach szpiegowskich z udziałem jednego z wielkich azjatyckich koncernów technologicznych, który jest ...największym dostawcą komponentów do budowy sieci 5G na świecie. Przestrogi przed tego typu nadużyciami płyną głównie z USA, które zaangażowane w wojnę celną z Chinami mają oczywiście interes w eliminowaniu konkurencji, ale z drugiej strony ich obaw nie można zbyt łatwo i bez głębszego przeanalizowania zupełnie zignorować.
Co na to badania?
Już kilka lat temu, konkretnie 13 września 2017 roku ponad 180 naukowców i lekarzy z 36 krajów podpisało apel do ONZ i WHO, w którym domagają się zawieszenia technologii 5G w Europie, przynajmniej do czasu bardziej wnikliwego sprawdzenia zawartych w niej rozwiązań technicznych, zwłaszcza pod kątem ich wpływu na organizm ludzki. Zdaniem sygnatariuszy jedno z badań przeprowadzonych w Izraelu miało wykazać, że ludzkie gruczoły potowe działają jak zestaw mini-anten, które jeszcze dodatkowo wzmacniają promieniowanie z sieci nowej generacji. Z kolei inne badanie miało pokazać, że aż “90% przenoszonej mocy jest absorbowane w warstwie naskórka i skóry właściwej”. W efekcie może to prowadzić do chorób skóry, w tym raka. To właśnie wpływ promieniowania na skórę jest prawdopodobnie największym zagrożeniem fal wykorzystywanych przez technologię 5G.
Z kolei badania przeprowadzone w Rosji i Japonii miały dowieść, że promieniowanie elektromagnetyczne wysokiej częstotliwości ma negatywny wpływ na odporność organizmu, powoduje takie przypadłości jak arytmia serca a nawet defekty gałki ocznej - stwierdzili naukowcy, którzy podpisali się pod apelem. Z pozoru wygląda to bardzo groźnie, jednak oprócz wyżej przytoczonych wykonano też i inne badania, które nie wykazały żadnych negatywnych skutków zwiększonego natężenia fal radiowych tego typu. Większość naukowców wydaje się w tej sprawie przyjmować pozycję neutralną, gdyż z jednej strony zdarzają się pewne podejrzenia i obawy, nawet natury zdroworozsądkowej, z drugiej za mało przeprowadzono szerokich badań, które uprawniałyby do postawienia jednoznacznych i tak daleko idących konkluzji z jakimi wyszli sygnatariusze wcześniej wspomnianego listu.
Warto przy okazji wspomnieć, że podobne kontrowersje towarzyszyły wprowadzaniu sieci komórkowej I generacji kilkadziesiąt lat temu a jednak większość obaw w miarę upływu czasu nie została potwierdzona realnymi zagrożeniami, nie udało się też bezspornie stwierdzić szkodliwego wpływu promieniowania tego typu na organizm ludzki.
Nieuchronna przyszłość
To jak wielkie zmiany przyniesie sieć 5G dziś jeszcze nie jest do końca rozumiane, nawet przez samych zwolenników tego rozwiązania. Infrastruktura mobilnego internetu, np. w Polsce (ale na świecie także) jest w tym momencie u progu swojej przepustowości i wytrzymałości. Jeśli nie zostaną wdrożone nowe rozwiązania i technologie grozi nam przeciążenie sieci i być może przerwy w dostawie usług, albo wyraźny wzrost cen.
W tym kontekście wdrażanie nowoczesnych rozwiązań nie wydaje się kaprysem, a zwyczajną koniecznością. Tymczasem rewolucja w standardzie dostarczania sieci jaką zapewni 5G oznacza skokową i diametralną poprawę sytuacji. Dostęp do rzeczy jakich sobie dziś jeszcze praktycznie nie wyobrażamy - takich jak transmisje 4k a nawet 8K za pośrednictwem zwykłej komórki wyposażonej w odpowiedni modem, wykorzystanie sieci w medycynie, np. przy wspomnianych wcześniej operacjach na odległość, przy których niezbędny będzie dostęp do wysokiej jakości niezawodnego połączenia internetowego do transmisji głosu i obrazu w wysokiej rozdzielczości i czułości. Unia Europejska przygotowała nawet specjalny program, Horizon 2020, który definiuje, że celem 5G jest wzmocnienie największych w Europie sektorów przemysłowych, czyli motoryzacyjnego, transportowego, służby zdrowia, energetycznego, wytwórczego i rozrywkowego. Czy tak się stanie, i jakim kosztem, czas pokaże.
Tomasz Sławiński
KOMENTARZE (0) SKOMENTUJ ZOBACZ WSZYSTKIE